Zajęła miejsce pomiędzy Ginny, a Harrym. Drzwi się otworzyła przez nie wmaszerowali pierwszoroczniacy, Miona spojrzała na ich uśmiechnięte twarze, przypomniała sobie jak to ona weszła pierwszy raz do Wielkiej Sali ( WS ). Dzieci stanęły przed profesorką, a ta weszła po schodach i stanęła obok krzesła w jej dłoni znajdowała się Tiara Przydziału.
-Gdy wyczytam wsze nazwisko podchodzicie do mnie. - wyjaśniła im.
-Annabelle Bueno. - padło któreś z kolei nazwisko.
- Ravenclaw! - wrzasnęła Tiara.
-Nina Boat.
-Slytherin! - od strony wypowiedzianego przez magiczny kapelusz, wszyscy usłyszeli gromkie brawa i wiwaty. Miona się zdziwiła, że dopiero 6 osób Tiara przydzieliła, a już ktoś został przydzielony do "tego gorszego domu".
-Jason Brown. - wszyscy z Gryffindoru spojrzeli na Lavender, a ta tylko uniosła dumnie głowę.
-Hufflepuff! - po usłyszeniu do jakiego domu trafił brat Lav Hermiona się uśmiechnęła ale widząc minę "koleżanki" z domu roześmiała się na całą WS. Nauczyciele i uczniowie spojrzeli na nią jak na idiotkę, a ona nie mogła się uspokoić.
-Panno Granger możemy wiedzieć z czego się pani śmiała? - spytał ją Dumbledore.
-J-ja... j-ja... sięę... ś-śmieję... z-z... miny... L-L-Lavender. - powiedziała i na nowo się roześmiała. Wszyscy spojrzeli na dziewczynę,o której powiedziała Herm i za jej przykładem roześmiali się Harry, Gin, Luna, Snape, Dumbledore i ( o zgrozo ) McGonagall się uśmiechnęła. Brown poczerwieniała ze złości, aż po końcówki włosów.
-A co cię tak śmieszy szlamo??!! - wrzasnęła na całe pomieszczenie, jak na zawołanie wszyscy przestali się śmiać.
-No już mówiłam, że twoja mina.
-Oh, daruj sobie po prostu powiedz, że jesteś zazdrosna o mnie i Rona. - warknęła na tyle głośne, żeby każdy mógł ją usłyszeć, chociaż tak naprawdę gdyby nawet rozmawiały szeptem wszyscy by to usłyszeli. Każdy był ciekawy co teraz się stanie.
-Ja zazdrosna? Pff i to jeszcze o ciebie i Weasleya? Wyobraź sobie, że TWÓJ chłopak uświadomił mnie nie dawno, że myślał iż my ciągle jesteśmy razem!!! - przy ostatnim zdaniu wstała z ławki.
-Mój chłopak, jak to ujęłaś. Chciał z ciebie i twoich przyjaciół zrobić pośmiewisko. Myślisz, że ja o tym nie wiedziałam? Tylko ty i te twoje przyjaciółeczki wszystko popsułyście.
-Brown! Coś ty powiedziała? - wtrąciła się Ginewra.
-To co słyszałaś Rudzielcu. - powiedziała z jadowitym uśmiechem. - A i twoja mamusia kazała ci to przekazać. - mówiąc to rzuciła prze nią list. Rudowłosa sięgnęła po kopertę i rozdarła ją, gdy rozpoznała pismo swojej mamy zmartwiła się, ale zaczęła czytać.
Ginewro!!!
Jesteśmy zdołowani twoją postawą. Zamiast wspierać brata to Ty zadajesz się z tą nic nie wartą szlamą. Lavender nam przekazała również, że zadajesz się z tą dziwaczką Pomyluną, więc albo przestaniesz utrzymywać z nimi kontakty i wyjdziesz za Pottera, albo Cię wydziedziczymy. Decyzji nie odwołamy. Masz czas do niedzieli, aby podjąć decyzję co postanowisz.
Rodzice
Gin po przeczytaniu listu rozpłakała się i wybiegła z Sali kierując się w stronę błoni uprzednio zabierając ze sobą list. Przyjaciele nie wiedząc o co chodzi Rudej postanowili wyjaśnić z nią to później.
***
Blaise Zabini szedł w kierunku starego dębu, kiedy dobiegł go cichy szloch. Zamierzał zawrócić, ale spostrzegł rude włosy. Niewiele się zastanawiając podszedł bliżej i wtedy był pewny, że to najmłodsza ratloś Weasley' ów. Usadowił się obok dziewczyny, a ta w końcu spostrzegła, że nie jest sama. Odwróciła głowę i ich oczy się spotkały. Blaise widząc łzy na jej policzku odezwał się...
-Co jest?
-A co cię to obchodzi? - nie miała ochoty z nikim rozmawiać.
-Jestem ciekawy.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
-Ja już mam tam załatwione miejsce. - odpowiedział i zdobyła się na lekki uśmiech, który dziewczyna odwzajemniła. - To co powiesz mi o co chodzi?
-A niby dlaczego miałabym ci się zwierzać? - opowiedziała pytaniem na pytanie.
-A dla czego nie?
-Nie mam pojęcia czemu to robię. - mruknęła do siebie - Moi rodzice przysłali mi list, w którym napisali mi, że jeśli nie poślubię Harry' ego i nie zerwę kontaktów z Lu i Mioną to mnie wydziedziczą. - Zabini nic nie powiedział tylko objął ją ramieniem, Ruda wtuliła się w niego, ale zaraz się opamiętała i szybko zerwała się z miejsca.
-Ja już muszę iść. - powiedziała i ruszyła biegiem w stronę zamku. "Jak mogłam mu to powiedzieć?! Przecież to Ślizgon on pewnie teraz wykorzysta to przeciw mnie!" Na takich rozmyśleniach doszła pod portret Grubej Damy.
-Honor. - powiedziała hasło i przeszła przez dziurę.
-Ginny co się stało? Czemu płakałaś? Gdzie byłaś? - Wiewióra nic nie opowiedziała tylko podała im list i ruszyła w kierunku dormitorium, gdzie od razu zamknęła się w łazience.
********
Hermiona nie mogła w to uwierzyć. Jak ludzie, którym ufała mogli napisać o niej jak o największej sz*macie? Nie potrafiła tego zrozumieć. Nic nie mówiąc wyszła z PW. Skierowała swe kroki do Pokoju Wspólnego Prefektów Naczelnych ( PWPN ). Pamiętała jak zareagowała, gdy dowiedziała się z kim ma dzielić miano Prefektów Naczelnych. Mimowolnie na jej twarzy zagościł uśmiech.
"-Proszę aby po kolacji stawili się u mnie panna Hermiona Granger i pan Draco Malfoy - powiedział, na samym początku przydziału nowych uczniów. Po czym klasnął w dłonie, a na stołach pojawiły się różne potrawy. Przez cały posiłek nie odezwała się do przyjaciół, ciągle męczyły ją myśli typu: Co Dumbledore chce ode mnie i od Malfoya? Dlaczego ja? Czemu akurat Draco? Nie mogła znaleźć odpowiedzi na nurtujące pytania. Zauważyła jak dyrektor wstaje i idzie do swojego gabinetu skrótem, więc również wstała kierując się w stronę wyjścia z WS.
-Hej Granger! Poczekaj! - słysząc znienawidzony głos przyspieszyła. Zapomniała jednak, że ma do czynienia z ścigającym Slytherinu, który musi mieć świetną kondycję i właśnie dlatego Ślizgon ją dogonił i teraz szli ramię w ramię. Doszli pod posąg chimery i uświadomili sobie, że nie znają hasła.
-Malfoy znasz hasło? - zapytała z nadzieją w głosie.
-A co? Panna-Wszystko-Wiedząca jednak czegoś nie wie? - odparł ale widząc jej minę szybko odpowiedział - Nie. Myślałem, że ty będziesz wiedzieć.
-JużCi powiedziałam żebyś nie myślał, bo ci to nie wychodzi.
-Dobra, dobra. Czekoladowe żaby. - Herm spojrzała na niego jak na idiotę, ponieważ posąg ani drgnął. - No chyba trzeba od czegoś spróbować. - dziewczyna miała ochotę walnąć się w łeb. Ale pocieszyło ją to, że wszystko to co wymienił Malfoy nie pomagało. - Mamba.
-Co? - nie mogła uwierzyć w końcu to rozpuszczalna guma - mugolska guma.
-No co, co? Przecież już wymieniłem wszystkie jakie znałem magiczne słodycze. - stwierdził jakby to była najprostsza rzecz na świecie.
-Snickers - spróbowała nazwę batona.
-Princessa - powiedział pierwsze lepsze co mu przyszło do głowy. A posąg się rozsunął.
-Cytrynowe dropsy - zdążyła jeszcze tylko powiedzieć. Natomiast Malfoy był z siebie dumny, że to on powiedział poprawne hasło. Jaki był jego zawód gdy okazało się, że to dyrektor otworzył przejście od drugiej strony.
-Dyrektorze nie znaliśmy hasła. - zwróciła mu uwagę Miona.
-Masz rację, ale myślałem, że się domyślicie.
-Jakie było hasło? - ogródek Draco.
-Cytrynowe dropsy. - odpowiedział, a Hermiona uśmiechnęła się triumfalnie. Dumbledore nakazał im gestem ręki, aby weszli do gabinetu.
-Dlaczego nas pan wezwał? - Herm chciała poznać odpowiedź na swoje pytania.
-Zostaliście Prefektami Naczelnymi... - i zaczął wymieniać obowiązki jak i przywileje, a oni słuchali go uważnie. - i ostatnim waszym przywilejem jest... - "Chyba raczej skazaniem" - pomyślał dyrektor - osobne dormitorium, które dzielicie wzajemnie. - powiedział na jednym tchu.
-ŻE CO?!
-ŻE CO?! - wybuchli w tym samym momencie.
-Proszę się uspokoić i zająć miejsce.
-Ale dlaczego z nim przeżyła bym każdego... - przerwała i pomyślała o Weasleyu - no prawie każego, tylko nie go!!! - wrzasnęła Hermiona.
-Miło mi, że jest jeszcze ktoś kogo byś nie wytrzymała. - powiedział z ironią. - A może nam zdradzisz kto to? - teraz był po prostu ciekawy, kto podpadł Gryfonce.
-Weasley. - powiedziała szeptem, widząc, że Dumbledore też chce się dowiedzieć.
-Kto? - zapytali w ty samym czasie wszyscy mężczyźni w pomieszczeniu ( ci w portretach również ).
-Ronald Weasley. - powiedziała na tyle głośna, że gdyby nie zaklęcie wyciszające gabinet, to w całym zamku byłoby słychać głos Hermiony Granger.
-Dzięki, za porównanie do Wieprzleja. - stwierdził sarkastycznie Draco.
-Nie ma za co. - Herm uśmiechnęła się wyobrażając sobie Malfoya w rudych włosach i z godłem Gryffindoru na szacie. Dziewczyna rzucając ciche do widzenia, opuściła gabinet dyrektora Hogwartu. Draco też również widząc wzrok Dumbledora postanowił wyjść. Zauważył skręcającą dziewczynę, więc pobiegł w tamtą stronę niestety nikogo już tam nie było
***
Zauważyła, że Draco również wychodzi z gabinetu. Szybko skręciła za ścianę i schowała się za pierwszą lepszą zbroją, czekała aż wreszcie go zauważyła wyglądało na to iż to właśnie na nią czeka młody Malfoy. Poczekała aż wreszcie da sobie spokój i odejdzie, ta chwila nastała po około dziesięciu minutach. Gdy już myślała, że go nie ma wyszła ze swojej kryjówki nie postawiła nawet trzech kroków gdy ktoś popchnął ją na ścianę. Zsunęła się po niej i upadła na podłogę obijając sobie tyłek. Spojrzała do góry i wtedy poczuła silne pieczenie po uderzeniu "z liścia". Odruchowo dotknęła ręką miejsca gdzie poczuła uderzenie, a w jej oczach stanęły łzy. Nie od tego, że mocno bolało, ale od kogo dostała. Uniosła hardo głowę do góry i zobaczyła tak znienawidzoną twarz, przed nią we własnej osobie stał Ronald Weasley.
-Słuchaj bo powiem to tylko raz. Masz trzymać się z dala od Ginny razem z tą całą Pomyluną. Jeśli dowiem się, że nie posłuchałaś będzie z tobą źle. - powiedział po nie zaszczycając ją spojrzeniem odszedł. Miona z nadal piekącym policzkiem wstała i udała się do Pokoju Wspólnego.
***
Na takich rozmyśleniach dotarła do PWPN.
-Lew i wąż. - wypowiedziała hasło do pokoju, a następnie przeszła przez otwór w ścianie. Na kanapie popijając Ognistą Whiskey siedział Draco Malfoy. Kiedy zobaczył Gryfonkę uśmiechną się kpiarsko, ale jego wyraz diametralnie się zmienił kiedy zobaczył czerwony policzek u Hermiony. Podszedł do niej na tyle blisko, że Mionie zrobiło się gorąco. Delikatnie przejechał dłonią po zaczerwienieniu, może nie dużym ale widocznym. Dziewczyna jak oparzona od niego odskoczyła, gdy poczuła jego dłoń na pieczącym lekko miejscu. Rzuciła prawie nie dosłyszalne "Dobranoc" i poszła do swojego pokoju.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Rozdział 6 jest dłuższy. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Proszę komentujcie. :)
Pozdrawiam Tonks :*
Nie spodziewałam się takiego zachowania po rodzinie Weasley'ów O.o wybacz, że tak na wstępie, ale... Aż coś się we mnie gotuje grrrr... Jak można wydziedziczyć córkę przez coś takiego? I to Weasley'owie? ;-; plus jest tylko taki, że Blaise (<3) mógł pocieszyć naszą słodką wiewióreczkę *u* zachowanie Lavender, a potem Rona pozostawia wiele do życzenia -.- nie podoba mi się, że tak szlamują Mionkę :c i to zaatakowanie jej przez Ronalda... No nie dobre dziecko ._.
OdpowiedzUsuńMam tylko jedną uwagę. Myślę, że w opowiadaniach raczej nie powinno się umieszczać takich skrótów właśnie typu WS czy coś takiego. Trochę mnie to rozprasza w czytaniu, nie wiem jak resztę, ale raczej powinno się tego unikać :) tyle w tej kwestii XD
Pozdrawiam i życzę weny ;3
Ok. Już nie będę pisać skrótami.:) Dziękuję i dzięki.
UsuńPozdrawiam
Ja również podzielam zdanie, iż lepiej pisać bez skrótów. :D Zawsze można zastąpić dłuższą nazwę jakimiś synonimami. ;>
OdpowiedzUsuńCo do treści, to jestem nadal w szoku! Weasleyowie zachowali się zupełnie jak nie oni! Mam tylko nadzieję, że to oszustwo ze strony Lavender i Rona. :(
A właśnie, Ron to cham nieskrobany, tyle mam do powiedzenia, jeśli chodzi o jego zachowanie. ;-;
Pozdrawiam,
Cave Inimicum
http://dramione-jestesmy-jednoscia.blogspot.com