Piosenki

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 9: "Boże, Malfoy w końcu jesteś Malfoy' em!!!"

Biegli przez błonia cali przemoczeni, nie zważając na pozostałych uczniów. Gdzieś za nimi usłyszeli krzyk Astorii Greengrass...
-AAAA!!! MOJE WŁOSY!!! - Miona zdołała ukradkiem na nią spojrzeć, bo została brutalnie popchnięta, i gdyby nie silne ramiona blondyna o szaro-niebieskich oczach upadła by w błoto. Czas się dla nich zatrzymał, ich twarze zaczęła  dzielić coraz mniejsza odległość, gdy obok siebie usłyszeli:
-Przepraszam, o której jest obiad, bo nie pamiętam? - zapytał jakiś pierwszoroczniak. Draco przeklną cicho pod nosem, pomógł Hermionie stanąć prosto, a następnie odwrócił się do pierwszoroczniaka i udzielił mu odpowiedzi. Zamierzał się odwrócić w stronę Granger, ale zamiast niej był tam jego przyjaciel Blaise Zabini.
-Siema stary co ty odwalasz? - to mówiąc położył swoją dłoń na ramieniu przyjaciela. Malfoy spojrzał na jego dłoń jak na coś okropnego, i ruszył bez słowa do zamku.
-Ona się w końcu o tym dowie! Skończ z tym! - krzyknął za nim Diabeł. Chłopak o stalowoszarych oczach nic nie odpowiedział, przyśpieszył i po chwili już wchodził do zamczyska. Zaczął się zastanawiać, czy dobrze robi. A jak inaczej?! Boże, Malfoy w końcu jesteś Malfoy'em!!! Ogarnij się! - niestety musiał się zgodzić ze swoją podświadomością. Wchodząc do Wielkiej Sali zauważył w towarzystwie Hermiony, odwróciła się w jego stronę posyłając mu ironiczne spojrzenie. Niezrażony tym Draco podszedł do nich.
-Czemu tak szybko poszłaś? - pytanie skierował do Herm.
-Spotkałam Samanthe i przyszłyśmy tu razem. - mówiła to z uśmiechem.
-A właśnie poznaj Samanthe McLevis - Nawet się nie obejrzeli, a obok nich pojawiła się Ginny.
-Hej, Mionka idziemy na trening? - brązowowłosa zrobiła zawstydzoną i jednocześnie zmieszaną minę.
-Yyyyy... no...tak trochę... yyy...
-Sory Ruda ale Hermiona idzie teraz ze mną na błonia. - mówiąc to McLevis uśmiechnęła się paskudnie. - Prawda? - to pytanie skierowała do Prefekt Naczelnej Gryffindoru.
-Tak. - powiedziawszy to obie wstały i zgrabnie wyminęły Malfoya i Weasley.

                                                                              ***
-Jak ja jej nienawidzę.
-Co? - pytanie to zadał nie kto inny jak Draco Malfoy. Gin spojrzała na niego troszkę zmieszana, w końcu powiedziała to przy wrogu numer dwa, bo numer jeden oczywiście Blaise, zwany Diabłem (chociaż dla niej to był półgłówek). 
-No, boooo... wiesz... nie za bardzo ją lubię. - wydusiła w końcu. Rozejrzała się po sali i zauważyła, że wszyscy się na nich gapią.
-To zauważyłem, ale czemu. - powiedział i przyjrzał się jej uważniej. Jej rude włosy przy końcach zakręcały się w lekką falę, widać było już na pierwszy rzut oka, że są one bardziej czerwone niż rude. Uwydatniły jej się piersi i zaokrągliły biodra. Już nie wyglądała jak mała dziewczynka, którą widział w księgarni Esy i Floresy, tylko jak dorosła kobieta. Rozmyślał by tak dalej gdyby nie to, że głowa go zaczęła strasznie boleć, od razu się za nią złapał, aż w końcu dotarł do niego głos (czyt. krzyk) Ginny.
-Czy ty mnie w ogóle słuchałeś pacanie, czy wolałeś patrzeć się mi na cycki?! - gdy podniósł głowę ujrzał czerwoną twarz młodej Weasley'ówny.
-Słuchałem. - żachnął się Draco.
-To co powiedziałam?
-Yyy... że jej nienawidzisz?
-To odpowiedź, czy pytanie?
-Odpowiedź.
-Ale to już wiedziałeś z początku. - mówiąc to w jej oku Malfoy dostrzegł niebezpieczny błysk. - A mówiłam ci dlaczego jej nienawidzę?
-Nie. - Może mi powie jeszcze raz? - pomyślał. Debilu ona Ci to mówiła!!! - i znów poczuł ból głowy. Nie zdążył zareagować, bo ta już odchodziła. Zauważył również, że ludzie zaczęli wychodzić z Wielkiej Sali.
-Czyli nie powtórzymy tego jeszcze raz? - to zdanie zabrzmiało, by normalnie gdyby nie to, że powiedział powtórzymy, więc ludzie zaczęli już szeptać, a Ginewra Weasley wiedziała, iż jutro będzie miała przerąbane.
                         
                                                                           ***

Na szkolnych błoniach siedziały "przyjaciółki". Wszystko było okej, gdyby nie to, że jedna z nich miała wyciągniętą różdżkę w stronę drugiej.
-Nie zniszczysz mi życia - warknęła Hermiona - Nie teraz, gdy wszystko się układa. - po jej policzku pociekła pierwsza łza - Nie zrobisz mi tego - szepnęła prawie nie dosłyszalnie.
-Naiwna jesteś - Samantha celowała w nią różdżką - I pomyśleć, że ty jesteś najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny Revenclaw. - zaśmiała się sztucznie - To nie będzie bolało, przecież wiesz. Imperio. - szepnęła McLevis i z jej różdżki wystrzeliło zaklęcie, które ugodziło Hermionę.
-No to teraz będziesz mnie słuchać?
-T-tak - chociaż była pod zaklęciem Imperius to próbowała się postawić, co marnie jej wychodziło.
-Grzeczna dziewczynka - powiedziawszy to uśmiechnęła się jak Umbridge - A zapomniałabym. Jeśli komukolwiek o tym powiesz zabiję kogoś ważnego dla ciebie. - i odeszła. Tak po prostu odeszła, Hermiona nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą usłyszała. Była w szoku, jak jej koleżanka z domu mogła ją tak potraktować? A przynajmniej myślała, że to jej koleżanka. Po jej policzkach potoczyły się dwie kolejne łzy, i jeszcze dwie, aż w końcu przerodziło się to w cichy szloch. Nawet nie zauważyła kiedy ktoś obok niej usiadł.
-Słyszałem, co powiedziała. - Hermiona natychmiast powróciła do świata żywych. Minęła chwila zanim się odezwała.
-I co ja teraz zrobię? - spojrzała w te zielone oczy, które kochała. - Co ja zrobię Harry?
-Przejdziemy przez to razem - powiedział próbując dodać jej otuchy - tak jak zawsze - dodał widząc jej niezdecydowaną twarz, widząc jej nikły śmiech objął ją ramieniem, a ta wtuliła się w niego natychmiast.
-Razem - wyszeptała dziewczyna wtulając się jeszcze bardziej w przyjaciela. Nie wiedzieli, że są obserwowani przez zazdrosnego przyjaciela.
                                            
                                                                             ***

Przechodził obok Wielkiej Sali razem ze swoją dziewczyną, nie zważając na zdziwione spojrzenia. Wszystko by było dobrze gdyby nie krzyk Malfoya, który usłyszał:
-Czyli nie powtórzymy tego jeszcze raz? - widział jak jego siostra idzie w jego kierunku, cała czerwona na twarzy (prawie tak samo czerwona jak on). Schował się za zakręt, ciągnąc za sobą zdezorientowaną Lavender. Słyszał, jak siostra się zbliża.
-Czyś ty zdurniała? - zaatakował gdy tylko stanęła przed nim. - Puszczać się z wrogiem?
-Co?
-Nie udawaj głupiej!!! - powiedział chwytając ją za nadgarstki.
-Puść to mnie boli! - nie mogła uwierzyć, że jej własny brat pomyślał, że się puszcza.
-Nie wrzeszcz na brata!!! - Ginny spojrzała zdezorientowana na Lavender. - I nie pyskuj.
-I co? Myślisz, że jak wydrzesz mordę to będziesz ważna?
-Ona nie ma czym myśleć. - usłyszała tak dobrze znany głos tuż za sobą i nie musiała się odwracać, żeby wiedzieć iż na jego twarzy wykwitł złośliwy uśmiech.
-Och, idź sobie Zabini, mam ważniejsze rzeczy na głowie, niż użeranie się z tobą! - wyszarpnęła się z uścisku swojego brata i odwróciła się w stronę Blaisa.
-No pięknie ja to próbuję CI pomóc, a ty mnie tak traktujesz? - teatralnie założył ręce na biodrach.
-Nie potrzebuję pomocy kogoś takiego jak ty! - i odeszła pozostawiając wściekłego Rona i Lavender, i zadowolonego Zabini 'ego. 

                                                                             ***              

     Hej!!!
A o to powracam z nowym rozdziałem, mam nadzieję, że długość może być. 
Proszę pozostawiajcie po sobie komentarze, bo to mnie bardzo motywuję.  
Jak Wam mijają WAKACJE???