Piosenki

wtorek, 14 października 2014

Nie daje rady

Przepraszam, że tak długo nie dodaje rozdziału, ale nie mam czasu ani weny. :(
Staram się napisać nowy rozdział (długi), ale ciężko mi to idzie. Dlatego związku z tym rozdziały będą się pojawiać lecz nie regularnie.
Przepraszam wszystkich, którzy czytają lub dopiero zaczynają czytać moje opowiadanie, ale mam za dużo obowiązków i się nie wyrabiam.

Pozdrawiam Tonks :*

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 10: "Yyyy...Landryna? Nie to nie tak."

Szedł przez korytarz uśmiechając się ironicznie do każdego kogo minął. Już miał skręcić w boczny korytarz, gdy usłyszał krzyk, który nie wątpliwie należał do jego przyjaciela "Czyli nie powtórzymy tego jeszcze raz?", a później przed oczami mignęły mu rude włosy. Nie wiele myśląc udał się za młodą Weasley' ówną. Już miał złapać Gin za łokieć, gdy zobaczył, że jej tam nie ma. Zdziwiony rozejrzał się, ale nikogo nie dostrzegł. Zamierzał się wycofać, lecz usłyszał podniesiony głos tej lafiryndy. Boże, jak ona tam miała? Yyyy...Landryna? Nie to nie tak. To był chyba jakiś kwiat. Yyyyy... La... Lav... coś takiego, LAVENDER!!! I wtedy usłyszał jak Ruda na nią podniosła głos, więc postanowił "wkroczyć do akcji".
-Ona nie ma czym myśleć - powiedział po czym na jego twarz wpłynął uśmiech. Jednak nie spodziewał się takiego tekstu jakim walnie Wiewiórka. Nie spodziewał się tego myślał, że zakopali topór wojenny, po ich wspólnej rozmowie. Po chwili przypomniał sobie, że Ginny zamierza "grać" przykładną uczennicę i idealną córeczkę, a jeśli nie o to chodzi to Gryfonka może mieć po prostu zły dzień. Dlatego po raz kolejny tego dnia na jego twarzy pojawił się uśmiech, tylko tym razem zadowolenia.

                                                                           ***

Chłopiec z blizną przypatrywał się scenie rozgrywającej przed nim. Dlaczego nie odszedł?
Przecież to Twoja przyjaciółka! - jego głos sumienia postanowił się odezwać. Wiem - chłopak cicho westchnął komentując tym samym swoją "odpowiedź". No to rusz te dupę i jej pomóż!!! - Harry wiedział, że jego sumienie jest... wkurzone, chociaż to mało powiedziane. Nie mogę! - powiedział prawdę, naprawdę nie mógł. BO!? 
No bo... nie wiem, czy mogę Ci to powiedzieć.
JESTEM TOBĄ!!!
No to powinieneś (chyba) wiedzieć. 
Faktycznie... ale ja, to znaczy ty...yygh... o niczym nie wiem. - Harry już się nie odezwał. - Chwila... ty, ja i... HERMIONA!!!
Brawo, to teraz wiesz, że użyła magii ręcznej? - zapytał Chłopiec-który-przeżył-aby użerać-się-ze-swoi-sumieniem, chociaż dobrze wiedział, że nie usłyszy odpowiedzi.
Wybraniec nawet nie spostrzegł, iż Miona go już nie blokuje. Minęło dobre pięć minut zanim to zrozumiał, ale gdy tak się stało podbiegł truchtem do przyjaciółki, a w następnej chwili już ją do siebie tulił.

                                                                                ***

Rudowłosy chłopak po konfrontacji ze swoją siostrą zostawił Lavender i udał się na błonia. Przechodził niedaleko dębu gdy zobaczył tam swojego przyjaciela, już chciał podejść, ale zobaczył, że nie jest sam i do kogoś się przytula. Gdy postawił kilka kroków w bok zauważył JĄ. Zabolało. Chociaż nie wiedział czemu. Przecież to twoja BYŁA przyjaciółka jak i dziewczyna! 
-Wiem - szepnął w dal cicho wzdychając. - I to jest właśnie w tym wszystkim najgorsze.
Czujesz coś do NIEJ. 
Tak szkoda tylko, że ONA tego nie dostrzega. - mruknął sam do siebie, po czym westchnął komentując tym samym swój nieszczęsny żywot. Po czym ruszył w stronę zamku, nie oglądając się za siebie, ani nie patrząc pod nogi co poskutkowało potknięciem o kamień. Co zresztą zwróciło uwagę przechodzących obok Krukonek i ich cichy choć dobrze słyszalny chichot. Czerwony jak burak wyznaczył sobie dwa cele: po pierwsze - udać się do dormitorium, po drugie - zemścić się na Hermionie.

                                                                                 ***

Pewna Krukonka wybrała się na spacer ze swoimi koleżankami z roku. Po wojnie nie wiedzieć czemu wszystkie zaczęły chcieć się z nią przyjaźnić, ale ona wiedziała, że jej prawdziwe przyjaciółki to Hermiona i Ginny. Wiedziała, że może na nich polegać, nieważne jaka by nie była sytuacja. Nie to co na te dziewczyny, z którymi szła, już nie raz się na nich zawiodła w poprzednich latach. One tylko czekały na jej potknięcie, żeby mieć jakąś plotkę, a więc to nie była prawdziwa przyjaźń. Przyjaźń to coś takiego co dla niektórych jest niezrozumiałe. Przyjaźń to nie tylko spędzanie ze sobą czasu, tylko wiedza, iż: możemy sobie nawzajem ufać i pomagać, przy sobie możemy być naprawdę sobą (czyli wybuchnąć dziki rechotem), gdy będziemy potrzebowali wsparcia lub pomocy osoba nam bliska tego nie odmówi, a przede wszystkim nie żałujemy żadnej wspólnie spędzonej chwili, a wiedziała, że te dziewczyny po każdym dniu gdy nic jej się nie stało wracają smutne do dormitorium nie mając żadnej nowej plotki.
Od jej myśli oderwał ją chichot "koleżanek". Zaciekawiona spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła leżącego na ziemi jak placek Weasleya. Nie mogąc się powstrzymać również zachichotała. Ale odeszła za dziewczynami z roku.
-Widziałyście jak głupio wyglądał gdy tak leżał? - dobiegł ją głos jednej z Krukonek, za to reszta potwierdziła jej słowa ochoczo przytakując, następnie wszystkie wdały się w dyskusje pod tytułem "Jak to Ron głupio wyglądał". Korzystając z ich nie uwagi Luna skręciła w bok za jakieś drzewo i ta przeczekała, aż reszta zniknie jej z oczu. Gdy tak się stało ruszyła w stronę pomostu. Jak się już usadowiła postanowiła przeczytać książkę, aby być przygotowaną na lekcje z Snape' em. Za dużo czasu spędzam z Mioną. Pomyślała lekko uśmiechając się na wspomnienie wykładu, który zrobiła jej przyjaciółka podczas wakacji o tym jaka to jest ważna nauka i, że po skończeniu  Hogwartu muszą mieć dobrą pracę. Nawet nie zauważyła, że ktoś się do niej przysiadł.

                                                                               ***

Hej!
I jak wam się podoba? Wiem, że jest mało dramione i długością nie zachwyca, ale w następnym rozdziale będzie więcej naszej pary i dłuższy rozdział. Mam do was jedno ale za to BARDZO WAŻNE PYTANIE:
Czy nie uważacie przypadkiem, że w kilku poprzednich rozdziałach jest za słodko? Jeśli tak to proszę o napisanie tego w komentarzu.
Z góry DZIĘKUJE.
Pozdrawiam Tonks :*

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 9: "Boże, Malfoy w końcu jesteś Malfoy' em!!!"

Biegli przez błonia cali przemoczeni, nie zważając na pozostałych uczniów. Gdzieś za nimi usłyszeli krzyk Astorii Greengrass...
-AAAA!!! MOJE WŁOSY!!! - Miona zdołała ukradkiem na nią spojrzeć, bo została brutalnie popchnięta, i gdyby nie silne ramiona blondyna o szaro-niebieskich oczach upadła by w błoto. Czas się dla nich zatrzymał, ich twarze zaczęła  dzielić coraz mniejsza odległość, gdy obok siebie usłyszeli:
-Przepraszam, o której jest obiad, bo nie pamiętam? - zapytał jakiś pierwszoroczniak. Draco przeklną cicho pod nosem, pomógł Hermionie stanąć prosto, a następnie odwrócił się do pierwszoroczniaka i udzielił mu odpowiedzi. Zamierzał się odwrócić w stronę Granger, ale zamiast niej był tam jego przyjaciel Blaise Zabini.
-Siema stary co ty odwalasz? - to mówiąc położył swoją dłoń na ramieniu przyjaciela. Malfoy spojrzał na jego dłoń jak na coś okropnego, i ruszył bez słowa do zamku.
-Ona się w końcu o tym dowie! Skończ z tym! - krzyknął za nim Diabeł. Chłopak o stalowoszarych oczach nic nie odpowiedział, przyśpieszył i po chwili już wchodził do zamczyska. Zaczął się zastanawiać, czy dobrze robi. A jak inaczej?! Boże, Malfoy w końcu jesteś Malfoy'em!!! Ogarnij się! - niestety musiał się zgodzić ze swoją podświadomością. Wchodząc do Wielkiej Sali zauważył w towarzystwie Hermiony, odwróciła się w jego stronę posyłając mu ironiczne spojrzenie. Niezrażony tym Draco podszedł do nich.
-Czemu tak szybko poszłaś? - pytanie skierował do Herm.
-Spotkałam Samanthe i przyszłyśmy tu razem. - mówiła to z uśmiechem.
-A właśnie poznaj Samanthe McLevis - Nawet się nie obejrzeli, a obok nich pojawiła się Ginny.
-Hej, Mionka idziemy na trening? - brązowowłosa zrobiła zawstydzoną i jednocześnie zmieszaną minę.
-Yyyyy... no...tak trochę... yyy...
-Sory Ruda ale Hermiona idzie teraz ze mną na błonia. - mówiąc to McLevis uśmiechnęła się paskudnie. - Prawda? - to pytanie skierowała do Prefekt Naczelnej Gryffindoru.
-Tak. - powiedziawszy to obie wstały i zgrabnie wyminęły Malfoya i Weasley.

                                                                              ***
-Jak ja jej nienawidzę.
-Co? - pytanie to zadał nie kto inny jak Draco Malfoy. Gin spojrzała na niego troszkę zmieszana, w końcu powiedziała to przy wrogu numer dwa, bo numer jeden oczywiście Blaise, zwany Diabłem (chociaż dla niej to był półgłówek). 
-No, boooo... wiesz... nie za bardzo ją lubię. - wydusiła w końcu. Rozejrzała się po sali i zauważyła, że wszyscy się na nich gapią.
-To zauważyłem, ale czemu. - powiedział i przyjrzał się jej uważniej. Jej rude włosy przy końcach zakręcały się w lekką falę, widać było już na pierwszy rzut oka, że są one bardziej czerwone niż rude. Uwydatniły jej się piersi i zaokrągliły biodra. Już nie wyglądała jak mała dziewczynka, którą widział w księgarni Esy i Floresy, tylko jak dorosła kobieta. Rozmyślał by tak dalej gdyby nie to, że głowa go zaczęła strasznie boleć, od razu się za nią złapał, aż w końcu dotarł do niego głos (czyt. krzyk) Ginny.
-Czy ty mnie w ogóle słuchałeś pacanie, czy wolałeś patrzeć się mi na cycki?! - gdy podniósł głowę ujrzał czerwoną twarz młodej Weasley'ówny.
-Słuchałem. - żachnął się Draco.
-To co powiedziałam?
-Yyy... że jej nienawidzisz?
-To odpowiedź, czy pytanie?
-Odpowiedź.
-Ale to już wiedziałeś z początku. - mówiąc to w jej oku Malfoy dostrzegł niebezpieczny błysk. - A mówiłam ci dlaczego jej nienawidzę?
-Nie. - Może mi powie jeszcze raz? - pomyślał. Debilu ona Ci to mówiła!!! - i znów poczuł ból głowy. Nie zdążył zareagować, bo ta już odchodziła. Zauważył również, że ludzie zaczęli wychodzić z Wielkiej Sali.
-Czyli nie powtórzymy tego jeszcze raz? - to zdanie zabrzmiało, by normalnie gdyby nie to, że powiedział powtórzymy, więc ludzie zaczęli już szeptać, a Ginewra Weasley wiedziała, iż jutro będzie miała przerąbane.
                         
                                                                           ***

Na szkolnych błoniach siedziały "przyjaciółki". Wszystko było okej, gdyby nie to, że jedna z nich miała wyciągniętą różdżkę w stronę drugiej.
-Nie zniszczysz mi życia - warknęła Hermiona - Nie teraz, gdy wszystko się układa. - po jej policzku pociekła pierwsza łza - Nie zrobisz mi tego - szepnęła prawie nie dosłyszalnie.
-Naiwna jesteś - Samantha celowała w nią różdżką - I pomyśleć, że ty jesteś najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny Revenclaw. - zaśmiała się sztucznie - To nie będzie bolało, przecież wiesz. Imperio. - szepnęła McLevis i z jej różdżki wystrzeliło zaklęcie, które ugodziło Hermionę.
-No to teraz będziesz mnie słuchać?
-T-tak - chociaż była pod zaklęciem Imperius to próbowała się postawić, co marnie jej wychodziło.
-Grzeczna dziewczynka - powiedziawszy to uśmiechnęła się jak Umbridge - A zapomniałabym. Jeśli komukolwiek o tym powiesz zabiję kogoś ważnego dla ciebie. - i odeszła. Tak po prostu odeszła, Hermiona nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą usłyszała. Była w szoku, jak jej koleżanka z domu mogła ją tak potraktować? A przynajmniej myślała, że to jej koleżanka. Po jej policzkach potoczyły się dwie kolejne łzy, i jeszcze dwie, aż w końcu przerodziło się to w cichy szloch. Nawet nie zauważyła kiedy ktoś obok niej usiadł.
-Słyszałem, co powiedziała. - Hermiona natychmiast powróciła do świata żywych. Minęła chwila zanim się odezwała.
-I co ja teraz zrobię? - spojrzała w te zielone oczy, które kochała. - Co ja zrobię Harry?
-Przejdziemy przez to razem - powiedział próbując dodać jej otuchy - tak jak zawsze - dodał widząc jej niezdecydowaną twarz, widząc jej nikły śmiech objął ją ramieniem, a ta wtuliła się w niego natychmiast.
-Razem - wyszeptała dziewczyna wtulając się jeszcze bardziej w przyjaciela. Nie wiedzieli, że są obserwowani przez zazdrosnego przyjaciela.
                                            
                                                                             ***

Przechodził obok Wielkiej Sali razem ze swoją dziewczyną, nie zważając na zdziwione spojrzenia. Wszystko by było dobrze gdyby nie krzyk Malfoya, który usłyszał:
-Czyli nie powtórzymy tego jeszcze raz? - widział jak jego siostra idzie w jego kierunku, cała czerwona na twarzy (prawie tak samo czerwona jak on). Schował się za zakręt, ciągnąc za sobą zdezorientowaną Lavender. Słyszał, jak siostra się zbliża.
-Czyś ty zdurniała? - zaatakował gdy tylko stanęła przed nim. - Puszczać się z wrogiem?
-Co?
-Nie udawaj głupiej!!! - powiedział chwytając ją za nadgarstki.
-Puść to mnie boli! - nie mogła uwierzyć, że jej własny brat pomyślał, że się puszcza.
-Nie wrzeszcz na brata!!! - Ginny spojrzała zdezorientowana na Lavender. - I nie pyskuj.
-I co? Myślisz, że jak wydrzesz mordę to będziesz ważna?
-Ona nie ma czym myśleć. - usłyszała tak dobrze znany głos tuż za sobą i nie musiała się odwracać, żeby wiedzieć iż na jego twarzy wykwitł złośliwy uśmiech.
-Och, idź sobie Zabini, mam ważniejsze rzeczy na głowie, niż użeranie się z tobą! - wyszarpnęła się z uścisku swojego brata i odwróciła się w stronę Blaisa.
-No pięknie ja to próbuję CI pomóc, a ty mnie tak traktujesz? - teatralnie założył ręce na biodrach.
-Nie potrzebuję pomocy kogoś takiego jak ty! - i odeszła pozostawiając wściekłego Rona i Lavender, i zadowolonego Zabini 'ego. 

                                                                             ***              

     Hej!!!
A o to powracam z nowym rozdziałem, mam nadzieję, że długość może być. 
Proszę pozostawiajcie po sobie komentarze, bo to mnie bardzo motywuję.  
Jak Wam mijają WAKACJE???

sobota, 28 czerwca 2014

Kiedy rozdział?

Kiedy rozdział?

Przepraszam.
Rozdział pojawi się za trzy tygodnie, bo teraz wyjeżdżam, ale będzie za to długi ( jak na mnie ).
A jak na razie to życzę wszystkim miłych wakacji i cieszcie się wolnością. :)
Pozdrawiam i przepraszam Tonks :*

sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 8: Boże, jak ja się ludziom pokaże?

Do pokoju pewnej brązowookiej Gryfonki wpadały promienie słoneczne budząc ją przy okazji. Leniwie przetarła oczy i spojrzała na zegarek, który był na szafce nocnej. Niechętnie zwlekła się z łóżka i ruszyła do łazienki. Spojrzała w lustro, jej włosy sterczały w każdą stronę, a pod oczami miała sińce. Teraz żałowała, że tyle wypiła. Boże, jak ja się ludziom pokaże? Napełniła wodą wannę, po czym dodała płynu o zapachu lawendy. Rozebrała się i weszła do wanny. Zastanawiała się jeszcze czy dobrze zrobi wybaczając Ślizgonowi. No właśnie to Ś.L.I.Z.G.O.N. - no tak rozum zawsze w gotowości. Nie zważając na to co "powiedział rozum" wyszła z wanny i ubrała się w poprzecierane jeansy, białą koszulkę, czerwony pasek w czarne paski, czarną skórzaną kurtkę, czarne kolczyki w kształcie serduszek z złotym napisem LOVE, do tego czarno - zielone bransoletki, okulary "kujonki", czarną torbę z ćwiekami i jeszcze jedną bransoletkę z takimi samymi ozdobami, a na nogi założyła buty "ala rzymianki". Całość wyglądała naprawdę imponująco. Machnęła kilka razy różdżką i jej włosy znów opadały swobodnie na jej ramiona, a sińce pod oczami zniknęły. Teraz przynajmniej wyglądam jak człowiek. Dziewczyna uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze i wyszła z łazienki. Przeszła przez Pokój Wspólny ( Prefektów ), ale nigdzie nie zauważyła Malfoya. Skierowała się do Wielkiej Sali, gdzie było już sporo uczniów. Spojrzała na stół Slytherinu ale nigdzie nie mogła zobaczyć blond platynowych włosów. Wzruszyła ramionami i usiadła przy swoimi stolę. Nałożyła sobie na talerz trochę sałatki i zaczęła ą konsumować. Usłyszał jak drzwi się otwierają, więc odruchowo tam spojrzała. To co tam zobaczyła na moment zbiło a z tropu, a mianowicie Harry Potter i Cho Chang trzymali się za ręce i zmierzali do stołu Gryfonów. Miona, aż otworzyła buzię ze zdziwienia. Przecież to niemożliwe. Gdy para przechodziła obok niej rzucili jej pełne wyższości spojrzenie. Prędzej bym się spodziewała tego po Ronie, niż po Harrym... Coś tu było nie tak. Dziewczyna zaczęła się zastanawiać, a jej mózg pracował na najwyższych obrotach. Nie ułatwiało jej to, że w całej Sali znów panował gwar. Zrezygnowana podniosła się i ruszyła w kierunku błoni. Od razu jak wyszła na dziedziniec poczuła ciepły wiatr. Ruszyła w stronę swojego ulubionego drzewa, którym była płacząca wierzba. Odsłoniła długie gałęzie i wtedy zobaczyła GO opartego o pień drzewa.
- Cześć. - Kurde zauważył mnie. Bądź normalna.
-Hej. - powiedziała i podeszła bliżej, po czym usiadła obok niego.
-Podjełaś może decyzję? - Hermiona pokiwała twierdząco. - A mogę ją poznać?
-Nie wiesz nie poznasz jej nigdy. - odparła z uśmiechem. - Wybaczam. - Draco na to tylko się uśmiechnął. Coś jest nie tak. - Coś się stało?
- Nie nic. - odparł szybko, za szybko. Ale nie było czasu na zadawanie pytań, bo zaczęło padać.
Hej! Rozdział krótki ale to przez brak weny :(. Dziękuję wszystkim komentującym jak i czytającym, ponieważ to dzięki wam jeszcze tu jestem :). Dziękuję.

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 7: "Było trzeba wcześniej wstać śpiąca królewno!"

Promienie słoneczne zaczęły się wdzierać do pokoju pewnej szatynki. Przeciągnęła się i spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej. Dochodziła siódma, wstała wzięła ubrania i skierowała się do łazienki. Spojrzała na siebie w lustrze. Wyglądała okropnie, włosy sterczały jej na wszystkie strony, miała cienie pod oczami i pojawił się siniak w miejscu gdzie wczoraj było zaczerwienienie. Gryfonka rozebrała się i poszła pod prysznic, przez chwile poczuła się jakby krople wody zmywały z niej smutki, ale trwało to chwilę ponieważ do jej uszu dobiegł ją wkurzony głos jej współlokatora i walenie do drzwi.
-Granger wyłaź!!!
-Było trzeba wcześniej wstać śpiąca królewno! - odkrzyknęła.
-Ja śpiąca królewna? - zaprzestał walenia w drzwi, po jego głosie można było wywnioskować, że jest bardziej rozbawiony niż wkurzony.
-A co może nie? - dziewczyna zaczęła się już malować. Na sobie miała:
Powoli ruszyła w stronę drzwi zza, których usłyszała przytłumiony chichot. Otworzyła je wtedy kiedy blondyn się tego nie spodziewał czego skutkiem było, mocne uderzenie w głowę chłopaka. Herm szybko ukucnęła przy chłopaku i za pomocą czarów przywołała worek lodu, przyłożyła go do jego czoła. Po niecałych dwóch minutach Draco zaczął się budzić. Uchylił powieki i spojrzał w oczy Hermiony, w których zobaczył... troskę?
-Co się stało?
-Uderzyłam cię przez przypadek drzwiami. - pośpieszyła z wytłumaczeniem, wciąż przykładając lód do jego czoła.
-Kim jesteś? - Gryfonka trochę się przestraszyła, że przez nią chłopak ma zanik pamięci, albo czegoś innego, ale po niecałych pięciu minutach blondyn zaczął się śmiać. Herm zdała sobie sprawę z tego, że Malfoy sobie z niej żartował.
-Czy ciebie pojeb*ało już do końca?! - wykrzyknęła zła na siebie, iż dała się podpuścić.
-Gdybyś widziała swoją minę. - naśmiewał się w najlepsze. Hermiona, żeby go "przywołać na ziemię", wyciągnęła różdżkę i wycelowała nią w blond osobnika. Z końca jej różdżki wyleciała woda obmywając twarz Malfoya.
-Już nie żyjesz. - powiedział na pozór groźnie i zaczęli się ganiać po całym Pokoju Wspólnym. Ślizgon miał lepszą kondycję od Granger, więc szybko ją dogonił, przewrócił na ziemię przygniatając tym samym swoim ciałem.
-I co teraz? - zapytał przytrzymując jej rączki nad głową. Nagle z kieszeni spodni wyciągnął różdżkę i użył tego samego zaklęcia co dziewczyna. Jej makijaż się rozpłynął ukazując sińce pod oczami i dosyć sporych rozmiarów siniaka. Herm się spięła, a Malfoy jak gdyby nigdy nic dotknął jej policzka. Niestety zrobił to trochę za mocno, przez co Miona syknęła z bólu.
-Przepraszam. - wyszeptał odsuwając rękę. - Za wszystko, Za lata wyzwisk i upokorzeń. Wybaczysz mi?
-Malfoy ja... Ja nie umiem... nie wiem.
-Rozumiem, ale zastanów się... proszę. - po wypowiedzeniu tych słów zostawił Gryfonkę z mętlikiem w głowie. Jednak szybko się otrząsnęła i ruszyła w stronę dormitorium.
***************************************************************************
Dochodziła północ, w jednym z dormitoriów wszędzie walały się butelki po Ognistej. W tym pokoju na parapecie siedziała szatynka nie mogąca pozbierać myśli. Przed oczami miała twarz pewnego blondyna, a po głowie jakby echem odbijały się jego słowa:Przepraszam. Za wszystko, Za lata wyzwisk i upokorzeń. Wybaczysz mi?Nie mogła uwierzyć, że jej największy wróg ją przeprasza. Przecież jeszcze niedawno wyzywali siebie nawzajem. Przetarła oczy i upiła kolejny łyk Whiskey. Nie wiedziała o co mu chodzi, lecz postanowiła dać szanse, w końcu wszyscy mogą się zmienić. Tylko czasami na lepsze, ale w większości na gorsze. Cicho westchnęła i udała się do łazienki, weszła pod prysznic i umyła swoje ciało balsamem o zapachu róż. Gdy wyszła od razu spojrzała na łóżko i rzuciła się na nie i udała w krainy Morfeusza. Nie wiedząc, iż ktoś obserwuje ją przez okno. Rozdział gotowy! Wiem, że krótki, ale to dlatego, że było mało komentarzy. Wprowadzam zasadę. Im mniej komentarzy tym krótszy będzie rozdział.
Pozdrawiam Tonks :*

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 6: "Chyba raczej skazaniem"

Zajęła miejsce pomiędzy Ginny, a Harrym. Drzwi się otworzyła przez nie wmaszerowali pierwszoroczniacy, Miona spojrzała na ich uśmiechnięte twarze, przypomniała sobie jak to ona weszła pierwszy raz do Wielkiej Sali ( WS ). Dzieci stanęły przed profesorką, a ta weszła po schodach i stanęła obok krzesła w jej dłoni znajdowała się Tiara Przydziału.
-Gdy wyczytam wsze nazwisko podchodzicie do mnie. - wyjaśniła im.
-Annabelle Bueno. - padło któreś z kolei nazwisko.
- Ravenclaw! - wrzasnęła Tiara.
-Nina Boat.
-Slytherin! - od strony wypowiedzianego przez magiczny kapelusz, wszyscy usłyszeli gromkie brawa i wiwaty. Miona się zdziwiła, że dopiero 6 osób Tiara przydzieliła, a już ktoś został przydzielony do "tego gorszego domu".
-Jason Brown. - wszyscy z Gryffindoru spojrzeli na Lavender, a ta tylko uniosła dumnie głowę.
-Hufflepuff! - po usłyszeniu do jakiego domu trafił brat Lav Hermiona się uśmiechnęła ale widząc minę "koleżanki" z domu roześmiała się na całą WS. Nauczyciele i uczniowie spojrzeli na nią jak na idiotkę, a ona nie mogła się uspokoić.
-Panno Granger możemy wiedzieć z czego się pani śmiała? - spytał ją Dumbledore.
-J-ja... j-ja... sięę... ś-śmieję... z-z... miny... L-L-Lavender. - powiedziała i na nowo się roześmiała. Wszyscy spojrzeli na dziewczynę,o której powiedziała Herm i za jej przykładem roześmiali się Harry, Gin, Luna, Snape, Dumbledore i ( o zgrozo ) McGonagall się uśmiechnęła. Brown poczerwieniała ze złości, aż po końcówki włosów.
-A co cię tak śmieszy szlamo??!! - wrzasnęła na całe pomieszczenie, jak na zawołanie wszyscy przestali się śmiać.
-No już mówiłam, że twoja mina.
-Oh, daruj sobie po prostu powiedz, że jesteś zazdrosna o mnie i Rona. - warknęła na tyle głośne, żeby każdy mógł ją usłyszeć, chociaż tak naprawdę gdyby nawet rozmawiały szeptem wszyscy by to usłyszeli. Każdy był ciekawy co teraz się stanie.
-Ja zazdrosna? Pff i to jeszcze o ciebie i Weasleya? Wyobraź sobie, że TWÓJ chłopak uświadomił mnie nie dawno, że myślał iż my ciągle jesteśmy razem!!! - przy ostatnim zdaniu wstała z ławki.
-Mój chłopak, jak to ujęłaś. Chciał z ciebie i twoich przyjaciół zrobić pośmiewisko. Myślisz, że ja o tym nie wiedziałam? Tylko ty i te twoje przyjaciółeczki wszystko popsułyście.
-Brown! Coś ty powiedziała? - wtrąciła się Ginewra.
-To co słyszałaś Rudzielcu. - powiedziała z jadowitym uśmiechem. - A i twoja mamusia kazała ci to przekazać. - mówiąc to rzuciła prze nią list. Rudowłosa sięgnęła po kopertę i rozdarła ją, gdy rozpoznała pismo swojej mamy zmartwiła się, ale zaczęła czytać.

         Ginewro!!!
                   
                                        Jesteśmy zdołowani twoją postawą. Zamiast wspierać brata to Ty zadajesz się z tą nic nie wartą szlamą. Lavender nam przekazała również, że zadajesz się z tą dziwaczką Pomyluną, więc albo przestaniesz utrzymywać z nimi kontakty i wyjdziesz za Pottera, albo Cię wydziedziczymy. Decyzji nie odwołamy. Masz czas do niedzieli, aby podjąć decyzję co postanowisz.

                                                                                                                                    Rodzice

Gin po przeczytaniu listu rozpłakała się i wybiegła z Sali kierując się w stronę błoni uprzednio zabierając ze sobą list. Przyjaciele nie wiedząc o co chodzi Rudej postanowili wyjaśnić z nią to później.
                                                                         ***

Blaise Zabini szedł w kierunku starego dębu, kiedy dobiegł go cichy szloch. Zamierzał zawrócić, ale spostrzegł rude włosy. Niewiele się zastanawiając podszedł bliżej i wtedy był pewny, że to najmłodsza ratloś Weasley' ów. Usadowił się obok dziewczyny, a ta w końcu spostrzegła, że nie jest sama. Odwróciła głowę i ich oczy się spotkały. Blaise widząc łzy na jej policzku odezwał się...
-Co jest?
-A co cię to obchodzi? - nie miała ochoty z nikim rozmawiać.
-Jestem ciekawy.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
-Ja już mam tam załatwione miejsce. - odpowiedział i zdobyła się na lekki uśmiech, który dziewczyna odwzajemniła. - To co powiesz mi o co chodzi?
-A niby dlaczego miałabym ci się zwierzać? - opowiedziała pytaniem na pytanie.
-A dla czego nie?
-Nie mam pojęcia czemu to robię. - mruknęła do siebie - Moi rodzice przysłali mi list, w którym napisali mi, że jeśli nie poślubię Harry' ego i nie zerwę kontaktów z Lu i Mioną to mnie wydziedziczą. - Zabini nic nie powiedział tylko objął ją ramieniem, Ruda wtuliła się w niego, ale zaraz się opamiętała i szybko zerwała się z miejsca.
-Ja już muszę iść. - powiedziała i ruszyła biegiem w stronę zamku. "Jak mogłam mu to powiedzieć?! Przecież to Ślizgon on pewnie teraz wykorzysta to przeciw mnie!" Na takich rozmyśleniach doszła pod portret Grubej Damy.
-Honor. - powiedziała hasło i przeszła przez dziurę.
-Ginny co się stało? Czemu płakałaś? Gdzie byłaś? - Wiewióra nic nie opowiedziała tylko podała im list i ruszyła w kierunku dormitorium, gdzie od razu zamknęła się w łazience. 
                                                                        ********

Hermiona nie mogła w to uwierzyć. Jak ludzie, którym ufała mogli napisać o niej jak o największej sz*macie? Nie potrafiła tego zrozumieć. Nic nie mówiąc wyszła z PW. Skierowała swe kroki do Pokoju Wspólnego Prefektów Naczelnych ( PWPN ). Pamiętała jak zareagowała, gdy dowiedziała się z kim ma dzielić miano Prefektów Naczelnych. Mimowolnie na jej twarzy zagościł uśmiech.
"-Proszę aby po kolacji stawili się u mnie panna Hermiona Granger i pan Draco Malfoy - powiedział, na samym początku przydziału nowych uczniów. Po czym klasnął w dłonie, a na stołach pojawiły się różne potrawy. Przez cały posiłek nie odezwała się do przyjaciół, ciągle męczyły ją myśli typu: Co Dumbledore chce ode mnie i od Malfoya? Dlaczego ja? Czemu akurat Draco? Nie mogła znaleźć odpowiedzi na nurtujące pytania. Zauważyła jak dyrektor wstaje i idzie do swojego gabinetu skrótem, więc również wstała kierując się w stronę wyjścia z WS.  
-Hej Granger! Poczekaj! - słysząc znienawidzony głos przyspieszyła. Zapomniała jednak, że ma do czynienia z ścigającym Slytherinu, który musi mieć świetną kondycję i właśnie dlatego Ślizgon ją dogonił i teraz szli ramię w ramię. Doszli pod posąg chimery i uświadomili sobie, że nie znają hasła.
-Malfoy znasz hasło? - zapytała z nadzieją w głosie.
-A co? Panna-Wszystko-Wiedząca jednak czegoś nie wie? - odparł ale widząc jej minę szybko odpowiedział - Nie. Myślałem, że ty będziesz wiedzieć.
-JużCi powiedziałam żebyś nie myślał, bo ci to nie wychodzi. 
-Dobra, dobra. Czekoladowe żaby. - Herm spojrzała na niego jak na idiotę, ponieważ posąg ani drgnął. - No chyba trzeba od czegoś spróbować. - dziewczyna miała ochotę walnąć się w łeb. Ale pocieszyło ją to, że wszystko to co wymienił Malfoy nie pomagało. - Mamba.
-Co? - nie mogła uwierzyć w końcu to rozpuszczalna guma - mugolska guma. 
-No co, co? Przecież już wymieniłem wszystkie jakie znałem magiczne słodycze. - stwierdził jakby to była najprostsza rzecz na świecie. 
-Snickers - spróbowała nazwę batona.
-Princessa - powiedział pierwsze lepsze co mu przyszło do głowy. A posąg się rozsunął.
-Cytrynowe dropsy - zdążyła jeszcze tylko powiedzieć. Natomiast Malfoy był z siebie dumny, że to on powiedział poprawne hasło. Jaki był jego zawód gdy okazało się, że to dyrektor otworzył przejście od drugiej strony.
-Dyrektorze nie znaliśmy hasła. - zwróciła mu uwagę Miona.
-Masz rację, ale myślałem, że się domyślicie. 
-Jakie było hasło? - ogródek Draco.
-Cytrynowe dropsy. - odpowiedział, a Hermiona uśmiechnęła się triumfalnie. Dumbledore nakazał im gestem ręki, aby weszli do gabinetu.
-Dlaczego nas pan wezwał? - Herm chciała poznać odpowiedź na swoje pytania.
-Zostaliście Prefektami Naczelnymi... - i zaczął wymieniać obowiązki jak i przywileje, a oni słuchali go uważnie. - i ostatnim waszym przywilejem jest... - "Chyba raczej skazaniem" - pomyślał dyrektor - osobne dormitorium, które dzielicie wzajemnie. - powiedział na jednym tchu. 
-ŻE CO?!
-ŻE CO?! - wybuchli w tym samym momencie. 
-Proszę się uspokoić i zająć miejsce.
-Ale dlaczego z nim przeżyła bym każdego... - przerwała i pomyślała o Weasleyu - no prawie każego, tylko nie go!!! - wrzasnęła Hermiona.
-Miło mi, że jest jeszcze ktoś kogo byś nie wytrzymała. - powiedział z ironią. - A może nam zdradzisz kto to? - teraz był po prostu ciekawy, kto podpadł Gryfonce.
-Weasley. - powiedziała szeptem, widząc, że Dumbledore też chce się dowiedzieć.
-Kto? - zapytali w ty samym czasie wszyscy mężczyźni w pomieszczeniu ( ci w portretach również ). 
-Ronald Weasley. - powiedziała na tyle głośna, że gdyby nie zaklęcie wyciszające gabinet, to w całym zamku byłoby słychać głos Hermiony Granger. 
-Dzięki, za porównanie do Wieprzleja. - stwierdził sarkastycznie Draco.
-Nie ma za co. - Herm uśmiechnęła się wyobrażając sobie Malfoya w rudych włosach i z godłem Gryffindoru na szacie. Dziewczyna rzucając ciche do widzenia, opuściła gabinet dyrektora Hogwartu. Draco też również widząc wzrok Dumbledora postanowił wyjść. Zauważył skręcającą dziewczynę, więc pobiegł w tamtą stronę niestety nikogo już tam nie było
                                                                          ***
Zauważyła, że Draco również wychodzi z gabinetu. Szybko skręciła za ścianę i schowała się za pierwszą lepszą zbroją, czekała aż wreszcie go zauważyła wyglądało na to iż to właśnie na nią czeka młody Malfoy. Poczekała aż wreszcie da sobie spokój i odejdzie, ta chwila nastała po około dziesięciu minutach. Gdy już myślała, że go nie ma wyszła ze swojej kryjówki nie postawiła nawet trzech kroków gdy ktoś popchnął ją na ścianę. Zsunęła się po niej i upadła na podłogę obijając sobie tyłek. Spojrzała do góry i wtedy poczuła silne pieczenie po uderzeniu "z liścia". Odruchowo dotknęła ręką miejsca gdzie poczuła uderzenie, a w jej oczach stanęły łzy. Nie od tego, że mocno bolało, ale od kogo dostała. Uniosła hardo głowę do góry i zobaczyła tak znienawidzoną twarz, przed nią we własnej osobie stał Ronald Weasley. 
-Słuchaj bo powiem to tylko raz. Masz trzymać się z dala od Ginny razem z tą całą Pomyluną. Jeśli dowiem się, że nie posłuchałaś będzie z tobą źle. - powiedział po nie zaszczycając ją spojrzeniem odszedł. Miona z nadal piekącym policzkiem wstała i udała się do Pokoju Wspólnego. 
                                                                          ***
Na takich rozmyśleniach dotarła do PWPN.
-Lew i wąż. - wypowiedziała hasło do pokoju, a następnie przeszła przez otwór w ścianie. Na kanapie popijając Ognistą Whiskey siedział Draco Malfoy. Kiedy zobaczył Gryfonkę uśmiechną się kpiarsko, ale jego wyraz diametralnie się zmienił kiedy zobaczył czerwony policzek u Hermiony. Podszedł do niej na tyle blisko, że Mionie zrobiło się gorąco. Delikatnie przejechał dłonią po zaczerwienieniu, może nie dużym ale widocznym. Dziewczyna jak oparzona od niego odskoczyła, gdy poczuła jego dłoń na pieczącym lekko miejscu. Rzuciła prawie nie dosłyszalne "Dobranoc" i poszła do swojego pokoju.

                                                   ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Rozdział 6 jest dłuższy. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Proszę komentujcie. :)
Pozdrawiam Tonks :*